O tym jak pokochałam bieganie - czyli wpis niekoniecznie o gotowaniu.

by - 03:17

Gdyby ktoś lata wstecz powiedział mi że pokocham bieganie to bym go szczerze wyśmiała, tak, tak, bo było to dla mnie nie do przeskoczenia. Miałam różne fitness'owe zrywy ale do biegania nikt nie potrafił mnie przekonać.
 Potrafiłam prawie rok nie jeść chleba, ograniczyć słodycze i wylewać siódme poty z Tammy Lee ćwicząc aeroby w domu. Kiedy moja waga mnie satysfakcjonowała to stwierdzałam że znów mogę jeść wszystko. Efekt - kg wróciły a ja znów byłam sfrustrowana i nie mogłam patrzeć na siebie, lustro omijałam szerokim łukiem nawet zakupy ciuchowe były dla mnie mordęgą bo we wszystkim wyglądałam źle. 

Była dieta kopenhaska, był nieszczęsny Dukan, głodówki, najlepiej chudłam jak się zakochałam ;) . Na Dukanie schudłam prawie 10 kg - i efekt był niesamowity, czułam się piękna, seksowna i kobieca. Co z tego jak po jakimś czasie efekt jojo odbił się na mnie bardzo :( 
Ciężko było, zniechęcałam się, zaczynałam ćwiczyć, potem przestawałam i tak w kółko.
Ciągle czułam się gruba, patrząc w lustro miałam wrażenie że widzę siebie 4 razy większą niż jestem naprawdę. Moją zmorą jest zrzucenie kg z brzucha.
Ale nic z tym nie robiłam, lubię słodycze i nie ukrywam że jestem łasuchem, a tu ciastko, a tu batonik i zdziwienie że jak porobię parę brzuszków to to nic nie daje.
Żaliłam się przyjaciółce że jestem gruba, czuję się źle ze sobą, nie lubię na siebie patrzeć. Ale nic 
z tym nie robiłam. Nawet fakt że niebawem wychodzę za mąż i będę mieć piękną suknie nie motywował mnie do działania. Mama i brat również próbowali mnie zmotywować i nic.
W zeszłym roku we wrześniu odwiedziła mnie przyjaciółka, rozmawiałyśmy o moich frustracjach, obawach, kompleksach. Powiedziała mi wtedy że jeśli chce schudnąć to najszybciej bieganiem - wtedy moja myśl - ja i bieganie - phi, zmianą odżywiania, ćwiczeniami. Poleciła mi Rebecce Louise 
i jej plan ćwiczeniowy XHIT. (Polecam gorąco).

Przyszedł listopad i stwierdziłam, że czas ruszyć tyłek z kanapy i zrobić coś dla siebie a nie tylko narzekać i omijać lustro. Postanowiłam się nie warzyć tylko mierzyć, zrobiłam pomiar zapisałam w zeszycie. Rozpisałam sobie plan treningowy w którym znalazło się bieganie co drugi dzień. Przede wszystkim rzuciłam słodycze, było ciężko, ale dałam radę i jestem z siebie niesamowicie dumna. 
Xhit przypadł mi do gustu od razu, szybkie interwałowe ćwiczenia sprawiły że zaczęło mi się chcieć. Wizja mojego wyglądu w sukni zaczęła we mnie kiełkować i pomału motywować - znam siebie 
i wiem że się wkurzę jak coś będzie nie tak. 
Nadszedł dzień kiedy miałam pójść biegać, wyciągnęłam dres, stare trampki, oczywiście Endomondo na telefon - podstawa ;) i Spotify z energiczną muzyczką. 
Ten pierwszy raz to był dla mnie koszmar. Bieg przeplatałam z marszem i w głowie miałam tylko myśl że oszalałam, po co ja się tak męczę, że boli i w ogóle. Ale się nie poddałam. Drugi raz było lepiej, trzeci również, aż doszłam do momentu że nie myślałam już o bólu, o końcu treningu i o tym że to był błąd. Poczułam tak zwany wiatr we włosach, wyzwalające się endorfiny i szczęście.  Słodyczy jak nie jadłam tak nie jem.  W grudniu i początkiem stycznia zrobiłam biegową przerwę, niestety stare trampki odmówiły posłuszeństwa. Mój M. widząc że się wkręciłam kupił mi buty do bieganie i pas neoprenowy do spalania tłuszczu na brzuchu. 
I tak doszłam do momentu kiedy mogę powiedzieć że bieganie stało się moją pasją która sprawia że oprócz tego że mam szansę poprawić swoją sylwetkę to również jest lekiem na całe zło. 
Cieszę się również że udało mi się zarazić moją mamę, która teraz biega razem ze mną i jestem z niej dumna, bo robimy już razem po 8 km i uważam to za nasz wspólny sukces. 
Zapisałam się również na taniec brzucha i raz w tygodniu odkrywam swoją kobiecość. 
Zajęcia są intensywne i dają mi dużo radości. 

Do ślubu zostało mi już niewiele czasu ale dzięki bieganiu zaczęłam również wierzyć w siebie i swoje możliwości. 

Wprowadziłam od wczoraj plan żywieniowy który ułożyła mi dietetyk Anna Orzeł - ale o tym wkrótce.


Wierzę że się uda i wiem już na pewno że nie jest to tylko kwestia przygotowania do ślubnego wyglądu, ale pasja na długi czas. 
Bieganie wciąga i t jest prawda!
Polecam każdemu!









                                     

You May Also Like

3 komentarze

  1. Ja też kiedyś nie cierpiałam biegać, a teraz to kocham! Dobrze, że tak się stało, bo tak często traciłam zapał do ćwiczeń ;)
    Powodzenia w dalszej przygodzie z bieganiem!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Tak trzymaj! I naprawdę podziwiam za wytrwałość :)

    OdpowiedzUsuń

https://www.instagram.com/cookbookbyfaye/